Dysonans

Przeżywam dysonans poznawczy, gdy będąc daleko, masz kontakt z innymi gejami, a ja nie potrafię w sobie wskrzesić zazdrości, że ktoś inny jest większym szczęściarzem niż ja kilka ostatnich lat, ani radości, że nie jesteś sam i masz z kim pogadać i się napić. Nie potrafię płakać, stałem się suchy jak skała. Czy to już koniec uczucia, czy Twoje jeszcze istnieją ku mnie? Czy na odległość mnie to może dotyczyć, obchodzić i mieć jakieś znaczenie i wpływ, czy coś do mnie jeszcze czujesz? Kto do takiej sytuacji doprowadził bardziej? Czy powinienem mieć wyrzuty sumienia, gdy zgodnie z faktami coraz bardziej czuję coraz większą odległość? Czy jestem winny niememu pytaniu, który pierwszy drugiemu oświadczy, że przecież już koniec i czemu się dziwi? Czy to źle, że pod Twoją długą nieobecność czuję i widzę, że nie jestem tak samo dobrym człowiekiem, jakim byłem przez poprzednich kilka lat z Tobą tuż obok? I na ile to świadczy o mnie, a na ile o Tobie. Czy zakochałem się w Tobie szczęśliwie, czy nieszczęśliwie? Czy o Nas świadczyć ma czas wspólny, czy też sposób, w jaki go kończysz?

Mimo ponad roku rozłąki, wciąż (byłem? jestem?) Twój, a Ciebie nie ma (i już nie będzie?). Na chłodno analizuję, jak sobie życie ułożyć, mając zaplanowaną Twoją obecność do końca, gdy tymczasem znaczenia nie mają wszystkie warianty: dlaczego, kto, kiedy, gdzie, co teraz. Chwilowo fakt jest taki, że mnie opuściłeś i Cię ze mną nie ma. I to ja sam muszę sobie z tym radzić na co dzień i podejmować trud znoszenia nieznośnych pytań o nas, w głowie mojej i innych.

Do dupy to wszystko…

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Naiwny

Koniec

Opuszczenie