Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2019

Koniec

Czuję się, jakbym poszedł w odstawkę, jakbyś znalazł nową, wielką, wspaniałą, inną miłość. Nie ma mnie. Bez słowa zostałem sam. Tylko po co był wspólny czas, przeżycia, słowa. Po co Twoje rzeczy zostały u mnie. Po co prezenty. Nie wyjaśniasz sprzeczności po sobie…

Zanikam

Nie wiem, co poszło nie tak. Co robiłem nie tak, jak trzeba. Nie chciałem być sam. Znalazłeś mnie, znalazłem ja Ciebie. Zasypialiśmy wtuleni w siebie. Nie zapomnę szumu wiatru, dźwięku kropel w rynnie i wody w kaloryferze nocą, gdy zasypiałeś szybciej ode mnie, a mi niespiesznie mijał czas, nim i ja odpłynąłem. Teraz nie mogę zasnąć, brakuje mi Ciebie, zostałem sam. Czy wróciłem do punktu wyjścia? Jestem ułomny, nie dość dobry, by ze mną być tuż obok. Ty beze mnie chyba dajesz sobie radę. Świetnie, bo ja nie. Totalnie — nie. Jestem gorszym człowiekiem, nie daję sobie bez Ciebie tutaj rady, popadam w depresyjne dni i noce… Nie tak to sobie wymarzyłem i wyobrażałem. Wyczekuję Twego głosu, pisanego słowa, dźwięku, internetowej emotki i naklejki. Czy Ty jeszcze na mnie też czekasz? Czy jestem jeszcze Tobie do czegoś potrzebny? Czy w ogóle tęsknisz? Przeżywam skrajne emocje. Zazwyczaj kocham i tęsknię, silny i pewny uczuć. Bywają jednak dni złości i zazdrości. Niemocy. Złorzecz

Sztokholm

Twój niekończący się wyjazd jest dla mnie jak bycie ofiarą wypadku lub przestępstwa. Nie wiesz, co się dzieje, nikt do tego nie przygotował. Nie wiesz, co masz robić, co mówić. Jesteś biernym świadkiem tego, co się samo wokół dzieje. A później długo nie możesz dojść do siebie, wciąż przeżywając traumę, kolejne jej chwile i aspekty. Krwawisz, a życie trwa dalej. Wróć już, proszę…

Gorszy

Boję się pytania, czy jeszcze się kochamy, czy to jeszcze miłość… Nikniemy milcząc, zajęci codziennościami na skrajach odległych rzeczywistości. Nawet nie wiem, jak miałbym o Ciebie zawalczyć… Proste „wróć”, proste „potrzebuję Cię”, czy wystarczyłoby? Chyba nawet nie powinno, to oboje my, nie tylko ja, mamy się potrzebować… Być może, Ty mnie potrzebujesz mniej, na odległość namiastka mnie ma wystarczać… taki jestem obrzydły… Wiem, że bez Ciebie jestem i czuję się gorszym człowiekiem, nie jestem tak samo otwarty i optymistycznie nastawiony do świata, jak przy Tobie… Wielkie mi pustki uczyniłeś tym zniknieniem swoim… Chyba nie mam depresji, przynajmniej nie wszystkie objawy pasują, na szczęście… ale i szczęścia nie ma. Czuję, że szczęście to stan, który zdecydowanie był, ale został przerwany i jestem przysypany ziemią, w bezruchu… Nie wiem, jak mam nas ulepszyć, przywrócić. Czy zdrada to jest to, czego ode mnie oczekujesz, bo chcesz, bym się i Cię upodlił, wreszcie porzucił? Nie

Deficyt

Czuję deficyt umiejętności i praktyki w zawieraniu i poszukiwaniu nowych znajomości, zwłaszcza tych tęczowych. Nie wszystkie okazje muszą być dla mnie, nie wszystkie okoliczności natury ludzkiej muszą być dla mnie pretekstem poszerzania ludzkich interakcji. Zarazem, jednak jakieś „okazje”, „okoliczności” i „preteksty” istnieją i jeśli zostałem pozostawiony w odstawce, to tęczowa pula znajomych prosi się o uzupełnianie… Przykro mi, że gdy byliśmy razem, On nie chciał nowych wspólnych tęczowych znajomych, temat skrzętnie omijany i pozostawiony niebytowi… Miał własnych, internetowych, niektórzy ściągnęli Go w realu, a mnie zostawił… Ja przy moim deficycie, przy oporze Połówka, nie przebiłem się z interakcjami na żywo, a internetowych zabrakło. Jakoś trudno było mi poukładać sobie w głowie dozgonną miłość, którą czułem i wciąż czuję (tylko że w jedną stronę, nie czuję wzajemności), z tęczą interakcji, jaką dają portale randkowe, teraz tak łatwo dostępne i przed partnerem skrywane w ap