Pożegnanie

Swoją drogą, to raczej przypadek, ale ostatnio tak dostrzegam, że chyba w moim życiu Ludzie rozstają się bez pożegnania… ci żyjący i ci, co umarli… Staję się trochę przeczulony, doszukuję się, co robię nie tak…

Z tymi umierającymi to niczyja wina rzecz jasna (tak przypominam sobie pewną Znajomą, moją Mamę oraz kilku krewnych — nawet jeśli to były niełatwe przedśmiertne spotkania, o których wiadomo były, że są lub powinny lub mogą być ostatnie, przynajmniej za życia, jeśli wierzyć — to jednak były urwane przez obie strony, zawieszone w próżni, jak gdyby nigdy nic złego nie miało się dalej zadziać), ALE kilka takich więcej niż nieistotnych Osób i etapów w moim życiu też po prostu znikło…

Był pewien społecznik, inaczej widzieliśmy sprawy stowarzyszenia… Pamiętam, jak już po ostatnim spotkaniu (które przebiegało i zakończyło się jak gdyby nigdy nic, pokojowo rozstaliśmy się mimo różnic), przemykał jeszcze kilka razy na kolejnych spotkaniach, celowo w oddali (mimo że mógł bliżej), odwracał wzrok, żeby mnie nie widzieć, nie odpowiadać na najpierw „cześć”, ani później „dzień dobry”… i chyba nawet to samo poprzez Kogoś odeń usłyszałem 🙂

Mój Chrzestny w sumie też bez słowa kontakt ze mną zerwał (tylko mojemu Ojcu a swojemu szwagrowi nawtykał, że sobie nie życzy „takich rzeczy” w Jego rodzinnym domu, później jeszcze po pijaku w Boże Narodzenie próbował „rozmawiać”, ale się nam nie kleiła taka rozmowa; od kilku lat nie mam z Nim żadnego kontaktu, ponad donosy, że komuś z rodziny na święta kartkę wysłał lub z życzeniami dzwonił, albo że na grobie siostry a mojej Mamy był — ale życzeń ani kartki ani odwiedzin u nas już nie)… Chrzestny korzystał z jedynie słusznych mediów z Torunia, więc obecnie krakowski biskup zapewne jest Jego idolem dziś…

No i teraz dotąd przez kilka lat mój Facet… Niby jakieś zdawkowe słowa próbuję z Nim wymieniać, podtrzymywać kontakt, ale zasadniczo się to rozlatuje, rozleciało, tylko On nie potrafi tego przyznać, może czeka aż Mu nawtykam a ja nic… Najbardziej czuję się teraz „jeszcze oficjalnie nieporzucony”… i tak sobie trwam w takim rozkroku i niepewności od miesięcy… Oficjalnie, każdy zabiegany za swoją pracą, swoim aktualnym miejscem życia, On tam, ja tu, a żadnego rozstania oficjalnie nie było… (wręcz odwrotnie, byłem nie tylko twórcą, ale i adresatem słów i zachowań przeciwnych)…

Na marginesie, paradoksalnie, niektórzy z nas nieheteronormatywnych, chcieliby małżeństwa bardziej niż osoby hetero, bo właśnie niektóre życiowe aksjomaty powstają dopiero po uzewnętrznieniu, po zakomunikowaniu wobec otoczenia, społeczeństwa. Jak coś nie istnieje w świadomości innych, to o tyle łatwiej w dowolnych okolicznościach uznać, że już nie istnieje lub nigdy nie istniało… Oczywiście jest tak wiele różnych innych przeszkód bez względu na różnicę płci lub jej brak, że małżeństwo może jawić się także jako jarzmo, zniewolenie 🙂 (dzieci, obowiązki, utarte kulturowe wzorce itd.), ale to tylko dygresja, bo to temat rzeka…

Wobec niepojedynczych takich przypadków „nierozstawania się a jednak coś może być na rzeczy”, jak miałbym NIE dochodzić do wniosku, że ciąży nade mną jakieś fatum albo że to ze mną coś jest nie tak, to ja coś źle robię… Może w jakichś chwilach Ludzie oczekują ode mnie czegoś innego i ustępują odsuwając się? Może wzajemnie czekamy kolejnych słów i kolejnych ustępstw, które w pewnym momencie wzajemnie nie następują? Pomijając fakt, że też jestem ułomnym Człowiekiem, to nigdy nie jest takie zerojedynkowe, nie jestem (chyba) aż tak odrażający, by się wszyscy ode mnie odsuwali… a jednak, kilka Ludzkich przypadków mogę tak sobie racjonalizować obiektywnie i zewnętrznie, jak i doszukiwać się, co mogłem zrobić inaczej…

Niewątpliwie, nadmiar cierpliwości i unikanie złości, też mogą być wadami, w tym wypadku moimi…

Komentarze

  1. Nic to wyjątkowego a może nawet bardziej moje to pana pisanie niźli pana...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czuję się wyjątkowy na tyle, by przeżycia czy pisanie uznać za wyjątkowe. Wielu Ludzi ma takie i inne (gorsze, lepsze) emocje i pióro. Ot, wyrzucam z siebie, co zalega na duszy… Taki etap w życiu, że o tym i tak piszę… Przeminie…

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Opuszczenie

Naiwny

Nabrany