Nabrany

Nie do końca byłem świadom, że powoli się oddalamy, przestajemy rozmawiać, interesować się swoim życiem, na odległość. Nie chcę porównywać ani stopniować, Któren bardziej, kiedy i czym się przyczyniał. Moje serce zatrzymało się tam, gdzie razem byliśmy ostatnio. Mimo nielicznych Twych słów, jeszcze nie zabiły mojej miłości, gdzieś tam sobie w kącie będzie się tlić cichaczem. Niespiesznie postoję sobie w miejscu do odwołania.

Nie czuję, żebyś mnie teraz chciał, jak ja kiedyś chciałem i prawdopodobnie sam też to odwzajemniałeś. Wciąż chciałbym, ale powoli zatraca się to znaczenie, skoro nie mogę na Ciebie liczyć, nie ma Naszego życia, a w Twoim mnie nie ma. Nie rozumiem jednak, czego chcesz, bo widzę, że jednak wciąż czegoś ode mnie chcesz.

Traktowałem Cię jak najbliższą Osobę, życiowego Partnera, Połówka. Przez zaniechania, milczenie i ostatnio wyrwane słowa, odrzuciłeś to. Będę żyć dalej, ale nie wiem, jak sobie wyobrażasz „nasze” „kontakty”. Nie chcę się Tobie narzucać, bo chyba Cię styczność ze mną męczyła, tak to odbierałem, patrząc z perspektywy teraz. Całkowitego milczenia odnoszę wrażenie, że Ty jednak też nie chciałeś. No to musimy na nowo zacząć definiować i rozmawiać, a pierwej czegokolwiek wspólnego chcieć. Razem. Nie jednostronnie. Do niczego nie zmuszam przecież. Jestem tu wciąż, gdybyś chciał, nie narzucam się.

Boję się, że inni Ludzie mają teraz na Ciebie większy i niekoniecznie tak dobry wpływ, jak mogłeś tego pragnąć, zostawiając mnie na chwilę, która przeciąga się niebawem półtora roku nierozstania, niewyprowadzenia, niewypowiedzenia, co się dzieje i co się stało. Czuję się wyjątkowo, móc w ten sposób niekończyć bez niezwiązku, w niemilczeniu nierazem, w niewiedzy co do nierozstania.

Kulturowe wzorce, gesty konwencjonalne, społeczne, czasami ułatwiają komunikację, jeśli z tą werbalną jedna ze stron ma kłopot. Strasznie się na mnie zamknąłeś i ciężko mi do Ciebie dotrzeć na odległość. Jesteś chyba niezadowolony z mojego milczenia, ależ cóżem innego jeszcze mógł uczynić?

Zostawiłeś mi tak wiele do domyślenia się, bez odpowiedzi, a przez dokonywaną przez Ciebie inną rzeczywistość. Momentami równoległą, alternatywną. Nie do uwierzenia, że to jednak tak, dzieje się.

Nie wiedziałem, że wyjeżdżając dorobić, tym razem nie będzie to miesiąc. Rozmawiałbym szybciej i dłużej, gdybyś i Ty ze mną zechciał porozmawiać. Nie dziw się, że na ten czas i ja nie wiem, jak z Tobą rozmawiać. Wciąż możesz liczyć na moje wsparcie, mimo że mnie ze swojej orbity wytrąciłeś, wciągając innych.

Boję się, że gdybyś chciał wrócić, nie wiem, jak się zachowam. Cząstkę naiwnego mnie, bezkresne pokłady zaufania i cierpliwości, zabiłeś, pozwoliłeś, by umarły. Cokolwiek jeszcze nastąpi, będzie to budowanie czegoś nowego. Jeśli nastąpi, bo na razie nie dopuszczasz mnie do siebie, więc i ja udaję, że nie istnieję. Czasami nawet i ja się na to nabieram…

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Opuszczenie

Naiwny