Na ramieniu

Stopniowo coraz bardziej żyję w poczuciu porzucenia, winy, obaw. Od roku mam dużo samotnego czasu na takie przemyślenia.

Porzucenia przez Człowieka, któremu wciąż chcę ufać we wzajemnie uczciwą resztę wspólnego życia. W którym nadałem i znalazłem sens, śmiem myśleć, że co najmniej przez kilka lat ze wzajemnością.

Winy, że nie daję Mu sobą więcej niż inni Ludzie i miejsca, którymi teraz żyje z dala ode mnie. Racjonalny a głupi umysł nie zaradza powracającemu marazmowi, zazdrości i innym emocjom, których nie chcę. Niekomfortowe myśli śmią Go o cokolwiek posądzać, by temu zaprzeczać. A nuż stałem się tym trzecim lub tego następnego szuka, a może ucieczka po zdradzie ułatwia odwracanie wzroku, albo jakaś Jego choroba lub moja niedoskonałość są nieprzekraczalną ścianą.

Obawiam się racjonalizacji, którymi mogłem się za bardzo zatracić. Może wzajemności brak, dawno przegapiłem punkt zwrotny. Czuję wewnętrzny niepokój, że może nastać nocy, w której Ktoś brutalnie zgwałci moją cierpliwość, bym przestał chcieć i ufać.

Wyobrażam sobie, co dawno temu musiała przeżywać babcia. Po urodzeniu jedynego dziecka, dziadek wyjechał za granicę. Początkowo utrzymywał jakiś kontakt, ale ostatecznie go zerwał. Nie wiadomo co się stało. Babcia żyła długo, nie było żadnego nowego dziadka.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Naiwny

Koniec

Opuszczenie