Nikt mi tego (jeszcze) nie powiedział, ale dostrzegam z nieśmiałością i zażenowaniem, że zawodowo i prywatnie jestem naiwny. Czyli taki co nadmiernie wierzy innym; jest łatwowierny, bezkrytyczny; myśli i postępuje w sposób prosty i szczery; daje się manipulować. Zawodowo, czuję się czasami zaskakiwany i upokarzany rozwojem wydarzeń z moim udziałem, że innym przychodzi tak łatwo rozgrywać i manipulować faktami, emocjami i ich pozorami. Prywatnie, mimo bicia się z myślami, że nie chcę, by tak wyglądało moje życie i „związek”, mimo zawieszenia w nieustannym rozkroku, nie potrafię sam dla siebie przekonująco zaprzeczyć wersji, że jestem okłamywany i zdradzany, tylko po prostu nie jestem wart komunikacji. Nie wiem, jaka jest rzeczywistość i spośród setek alternatywnych rzeczywistości, tej prawdziwej sam nie zgłębię. Nie czuję się przez to niedoświadczony ani głupi, ale odczuwam dyskomfort i obawiam się utracić zaufanie do drugiego Człowieka… Moich zaniechań spowodowanych niewiedzą tro...
Rzeczy, wspomienia... to z pewnością boli.
OdpowiedzUsuńNa te pytania nie ma konkretnej odpowiedzi. Każdy będzie miał swoją.
OdpowiedzUsuńtak jest.
Osttanio przypadkiem w necie znalazłem opis, który mówił, że najpierw trzeba pokochac siebie, potem życie a nstępnie można pokochac kogoś innego. To bardzo dojrzałe. Znajdą się tacy, którzy stwierdzą, że egoistyczne ale moim zdnaiem rozsądne. Ksiądż A. D. Mello w swojej książce PRZEBUDZENIE (czesto o niej wspominam na swoim blogu) własnie o tym mwói, że jestesmy dla siebie, ale nie na własność, dziś ty , jutro ktoś inny, ale ty z nim czy bez niego powinieneś świcić swoim światłem.
Rzecz w tym, że w naszym wspólnym życiu trochę za dużo było mnie, a za mało Jego. Kochając siebie i życie, Jego samego i Jego potrzeby zgubiłem po drodze...
OdpowiedzUsuń